sobota, 3 maja 2014

poletko bitwy cz.2

więc jednak się decydujesz i naciskasz klamkę. a tam, poza Narnią, jeszcze i swoisty Mordor. poza światkiem piasku i bujania po niebie, czai się jeszcze coś...

lokalizując rozbiegającą się Młodą Rzeszę, jednocześnie robisz szybki przegląd "zawartość" tej namiastki własnego podwórka w mieście. w piachu trójka w różny wieku różnej płci, przy piachu jeszcze dwójka. dwie huśtawki z trzech obsadzone, sprężyny wolne.
STARCIE NUMER JEDEN przy huśtawkach. obserwujesz, nie reagujesz. biegnie nr 1, w tym samym czasie starszy chłopiec o dłuższych nogach kątem oka dostrzegł zagrożenie. dobiega pierwszy i tryumfalnie zasiada na czerwonej deseczce. z delikatnym ukłuciem patrzysz na te wewnętrzne zmagania TWOJEGO  nr 1. ale uśmiechasz się dziarsko, że niby nic się nie stało zaciskając pięść. życie...
STARCIE NUMER DWA w piachu. nie przeczuwałaś, nie widziałaś, bo akurat dziecię nr 3 pożerało babkę piaskową (niemal jak z przepisu na tyłach proszku do pieczenia). poczułaś tylko smętną łapkę na ramieniu i zobaczyłaś pół niewypuszczonej z oka łzy... "bo wszyscy mi psują babki..."... zaciskasz pięść. życie...
STARCIE NUMER TRZY przy własnej nodze. rozgrywka o grabki (dobro społeczne piachownicy). krótkie szarpnięcia, gniewne "eeee!" z dwóch stron zabawki i nagle grabek już nie ma. nie widziałaś początku, więc trudno zająć stanowisko, się upomnieć. zaciskasz pięść...

wychodząc pospiesznie przez bramkę Mordoru, czujesz palące ślady paznokci po wewnętrznej stronie dłoni.
kusi, żeby zainwestować w złote klatki, przysłowiowe klosze. i możesz tłumaczyć, pocieszać, podpowiadać, ale... wiesz, że słowa nie za wiele pomogą. najtrudniejsze nauki muszą odebrać osobiście. pozostaje Ci dostojnie stać za nimi murem. dostojnie kłuć się paznokciami i przygryzać język za zębami.
i chociaż starasz się uczyć, jak tu z empatią do świata wychodzić, jak się cieszyć z nowych doświadczeń, spotkań, to kiedy łokciem się przepychają uśmiechasz się dumnie, czasem wręcz tryumfalnie. nawet do ucha pochwałę szepniesz.
bo wiesz, że przez życie, to trzeba z przytupem. że o swoje, to trzeba jak lew, żeby nie musieć jak hiena. życie...
a to dopiero piaskownica...

4 komentarze:

  1. W szkole jest jeszcze gorzej. Jak się już przebrnie przez przedszkole. Zaciskasz pięść... życie. Ale w gardle ściska bardziej, niż gdy rzecz dotyczy ciebie. I w takich chwilach czujesz, że więcej w nich ciebie, niż w samej sobie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też myślę, że z czasem coraz trudniej :/ mam tylko nadzieję, że częściej będą umiały zawalczyć o swoje niż ja w ich wieku. Nigdy nie myślałam, że tyle rzeczy dowiem się o sobie od moich dzieci, np. jak trzymać język za zębami ;)

      Usuń
  2. Mój syn teraz ciut przed 27-ką. Kiedyś mi powiedział, że do dziś pamięta jak w piaskownicy ktoś mu zabrał samochodzik, a ja właściwie na to nic, że jest ok. Nie widziałam od początku, więc zacisnęłam pięść- i powiedziałam, że trzeba się dzielić zabawkami, nie można być samolubem. A potem samochodzik zakopany w piachu przez tamtego zniknął na zawsze - a może w jego kieszeni? Mówiłam, nie płacz, masz przecież inne, to nic, że ten był ulubiony. Mój dorosły syn porównuje swoją małą przebojowość życiową (np. nigdy nie ściągał, nie kłamał nauczycielom - czyli tzw. uczciwy i naiwny) ze swoimi rówieśnikami, którzy pięknie potrafią się rozpychać łokciami i po trupach nawet też się zdarza. Mówi, że on tak nie potrafi. Nie wiem, czy powinnam się z tego cieszyć. Beata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, właśnie. Ja dostałam wiele razy po tyłku, bo nie umiałam być bezczelna. I nie wiem teraz, czy to wyłącznie kwestia wychowania, czy w grę wchodzą jeszcze inne rzeczy, ale ideałem jest dla mnie umiejętność zawalczenia o swoje w ramach dobrze rozumianego fair play, kultury ogólnie pojętej i moralnego kręgosłupa. I coraz bardziej zdaję sobie sprawę jak wielkie to przedsięwzięcie.
      Nie mam pojęcia, jak się to robi i czy w ogóle można się tego nauczyć. A jak nauczyć tego własne dzieci? I które wspomnienia będą dla nich tymi przełomowymi?
      Dużo pytań, a chciałoby się znać odpowiedzi już, żeby oszczędzić im przykrości. I czy rzeczywiście należy im tych przykrości oszczędzać? Może w tym tkwi "klu" tzw. wychowywania?
      Uff. Duuuużo...

      Usuń

dziękuję :)