sobota, 31 maja 2014

nie chce mi się

początki były niemrawe. zupełnie niepozorne i w ogóle w nieprzepisowym czasie, więc kto by zwrócił na to uwagę? no, ja nie. bo wszystko trochę szło za szybko, zbyt sprawnie i ja się CIESZYŁAM, że takie to zdolne, zdrowe, szybkie...

ale każdy kij ma dwa końce, nieprawdaż?... oj, prawdaż.

pierwszy jęk niezadowolenia, pierwsza mina obrażonego Buddy, pierwsze wąwozy pomiędzy brwiami i karcące łzawe oskarżenie. nie dało mi to do myślenia. a powinnam była już wtedy przeczuwać, tknięta oparami wspomnień, powinnam była zbroić się na walkę.

nie ma dwóch lat, brakuje jeszcze wielu miesięcy. nie ma też metra, brakuje wielu cm. ale ma swoje zdanie. i ma wolę walki. a z nas dwóch tylko ona ją ma.
moja wola walki została wyczerpana kilka lat temu, kilka buntów temu. teraz rozsiadłam się wygodnie, rozpasana "rozumnymi" rozmówkami, błyskotliwą wymianą argumentów słownych, potyczkami na kpiny. teraz czuję wstręt do rozwiązań siłowych, do konsekwencji, która prowokuje kolejne wybuchy. czuję wstręt do tego poczucia zagubienia i bezsilności, które będzie towarzyszyło pewnie nam obu.
początki to jeszcze nie apogeum. wiem, że przyjdzie; wiem, że pewnie zdarzy mi się siłować w tym sklepie z tysiącem wątpliwości i suchymi łzami, ciągnąc ją do wózka w konwulsjach pretensji do świata. wiem i już czekam z drżeniem i modlę się bardzo po cichu, że może jednak jakoś to przeskoczy. że może skoro tak szybko wszystko, to TO też tak szybko minie. modlę się, ale wiary brak...






jak mi się nie chce spinać na wdechu przy każdym drgnieniu powieki w Ten sposób! 
jak mi się nie chce zastygać w napięciu przy każdej Tej zmianie w harmonogramie dnia! 
jak mi się nie chcę znowu pętać niepewnością przy obowiązkowych zakupach! 
jak mi się nie chce przeliczać spacerów na minuty cierpliwości! 
i nie chce mi się, jak cholera, rozważać atrakcji dnia w kategoriach taktycznego powrotu do domu!

ale nade wszystko, nie chce mi się znowu słuchać tego podszeptu, czy aby nie przesadzam? czy aby nie za ostro? czy aby nie za łagodnie? moja wina, moja wina... moja schizofrenia...

3 komentarze:

  1. "...teraz czuję wstręt do rozwiązań siłowych..." i dalej tak, jak tam idzie - całokształt dowodzi, że z poczucia znużenia może wiele konstruktywnych rzeczy wyniknąć!

    Ale trzeba umieć.

    Spoko. Umiesz.

    "Wąwozy pomiędzy brwiami"? Ładne. No ładne, no.

    Wymiatasz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak dotąd, to wymiata moja przyszła niedoszła dwulatka ;) dzieci mają siłę bomby atomowej...

      Usuń

dziękuję :)