niedziela, 28 czerwca 2015

ślinotok

jeżeli wierzyć w reinkarnację, to wiem skąd się biorą lamy.


dywany to trzęsawiska. parkiety - bajora.
sam nie znasz dnia ni godziny...





bierze się znikąd. jak z horrorów pośredniej klasy.
zachodzi od strony zada Ofiary i ocenia pole manewru. świdruje błyszczącą gałką, a napięcie trzęsie kącikiem czerwieni wargowej. 

ofiara się zdecydowanie nie spodziewa.
zapatrzona w patologiczną rozrywkę naszego wieku, dopinguje majpony, dżordże czy inne kosmiczne majlse. w swej naiwności wybiera najprostszy dostęp do miejsc siedzących - poziom podłogi - i skupia wszelkie zmysły na odbiorze wesołych fal.





a przyszła lama, niczym niedoszły (a może przyszły?...) lampart, dopada cichcem w najmniej spodziewanym momencie.
wychyla się ruchem iście mickiewiczowskim ponad poziom sklepienia z przedziałkiem i z namaszczeniem wypluwa pełną miarkę skrupulatnie chomikowanej zawiesiny w centrum szwu strzałkowego.
następnie, by dopełnić obrządku, skrupulatnie wmasowuje fizjologiczne balsam w skalp (ku lepszemu porostowi zapewne) i niespiesznie oddala się w zacisze zapadniętej kanapy.





w spokoju i pewności siebie siła.
Ofiara regularnie orientuje się w tzw. PoNieWCzasie. 
jeżeli w ogóle.





a zawsze mi się wydawało, że lamy są bardziej bezpośrednie...