środa, 21 maja 2014

było sobie życie part 2

ostatni rok. ostatnie zajęcia z bloku. piątek.

pamiętam, że wleciałam na wykład spóźniona, jeszcze w płaszczu i w biegu wyjmowałam Red Bulla, bo kawy nie zdążyłam zalać. pamiętam, że był to jeden z lepszych dni, bo koła pozaliczałam i tylko egzamin został i chociaż byłam tak totalnie nieprzytomna, to wiedziałam, że to ostatni dzień.
porodów nie było. operacji nie było. na patologii był spokój. na Izbie nikogo. 
był spokój. tylko ja trochę poddenerwowana.
zajęcia, jak z bicza strzelił, przeleciały, a potem wszyscy do domu pobiegli. tylko nie ja i moja eM. bośmy się jeszcze na dyżur wpisały licząc, że się zlitują i nam odpuszczą.

ja już wiedziałam od początku, że test muszę obsikać. wyczuwałam od rana, ale, przytłumiona kilogramami książek i zwyżką nadgodzin nocnych, świadomość pozostawała uśpiona. 

pamiętam, że w przerwie na obiad biegłyśmy pędem do baru mlecznego, potem zahaczyłyśmy Biedronkę (kolacja i śniadanie i "energetyki", bo a nuż widelec wszystkie brzuchate zaczną rodzić), a na koniec jeszcze aptekę. bo ten test, kurde.
tylko nie było gdzie go zrobić, a cenne minuty przerwy uciekały. więc wpadłyśmy do jakiegoś urzędu.

i tam, w przypadkowej toalecie, w pośpiechu przed powrotem na porodówkę (o, ironio!), obsikałam ten mój nieszczęsny test.
i nic nie jest w stanie opisać tej kumulacji uczuć. bo mało jest w życiu takich momentów, jak ten, kiedy sikasz na bibułkę i całe życie Ci się wywraca. i zapiera Ci dech tak, że musisz sobie przypominać o oddychaniu. i ręce drżą. i na zmianę nie wiesz, czy się śmiać czy płakać i właściwie nie rozumiesz co masz przed oczami. i to jest taki moment, który (myślę) pamięta się przez całe życie. bo w jednej sekundzie przewartościowujesz sobie całe dotychczasowe swoje szczęścia i nieszczęścia. i wszystko jedno, czy to są pierwsze Dwie Kreski w Twoim Życiu, czy drugie, czy kolejne.
to moment na miarę końca świata.

i choćbyś nie wiem jak na to czekała, choćbyś sprawdzała co tydzień przez miesiąc, bo a nuż... to i tak nie jesteś na to gotowa. a od tej pory na nic nie będziesz gotowa. ani na ciążę. ani na poród. ani na kolejne etapy wychowywania.
bo te tandetne, osłuchane i niemodne stare powiedzonka mają w sobie jednak pewną moc. 
bo życie jest pełne niespodzianek.

4 komentarze:

  1. Ja cie kręce, Kobieto, Masz ostatnio jakieś same wpisy chwytające mnie za trzewia, Bo tak.

    Te momenty. Trzy razy w życiu. Świat zamierał w miejscu, a ja szłam do JeszczeMęża, myśląc sobie, jak mi żal Go, że nie był ze mną w tej łazience...

    OdpowiedzUsuń
  2. No, nie? I co za paradoks, że TAKIE momenty, to w romantycznym kiblu akurat ;)
    I dzięki :) dobrze, że chwyta :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpowiedzi
    1. chyba nie pośpiesznego sikania w obsikanym kibelku ;) dodam, że nie było papieru toaletowego... trauma

      Usuń

dziękuję :)