bo pamiętam (będąc jeszcze w dalekiej podstawówce, a może jeszcze w liceum), jak bardzo wierzyłam gdzieś w najgłębszym kącie jeszcze dziecięcej duszy, że moja lalka (TA lalka) ożywa w nocy.
bo pamiętam, jak niezwykłe były te całkiem zwykłe rzeczy, które odkrywałam dla siebie, po kryjomu przed wszystkimi; żeby nikt mi nie przerwał zachwytu pierwszego olśnienia.
bo pamiętam, jak co roku obiecywałam sobie solennie, że NIGDY nie zapomnę chwili, kiedy minuta stała się Minutą, a nie bliżej nieokreśloną przyszłością trwając nieskończenie długo. bądź zbyt krótko.
bo pamiętam, że książki dla dzieci i bajki przeżywałam ze łzami w oczach jeszcze na studiach.
bo pamiętam, że miałam to wszystko (i jeszcze więcej) pamiętać, kiedy będę miała własne dzieci. żeby próbować rozumieć ich wrażliwość. żeby pamiętać, jak ważne i ważkie są zwykłe, szare czynności. jak niezwykle zwyczajne jest odkrywanie drobnostek codzienności.
i dlatego z taką radością i dreszczykiem emocji odnajduję te perełki. zupełnie przypadkiem, dzięki moim dzieciom, powracam sobie do wspomnień własnego dzieciństwa.
oto perła:
lubię zaglądać i poczytać :)
OdpowiedzUsuńA ja zapraszam serdecznie :) miło mi bardzo, że zaglądasz
UsuńTeż pamiętam Maszę, a jestem od Ciebie o ..... wiele starsza, jak mniemam:)
OdpowiedzUsuńE, tam. Kilka lat w te czy we wte (o, matko! Jak to się pisze?!!), a ile podobieństw :)
OdpowiedzUsuńMasza jest niesamowita. Mam wrażenie, że ja mam mimo wszystko najlepszy ubaw.