środa, 8 października 2014

kiedyś

zawsze lubiłam dzieci.
ale chyba coś mi się stało...





szła na zajęcia. wysoka blondynka, może chwilę starsza. a może przez ten wzrost dodałam jej powagi.
była już tu wcześniej, więc chętnie pokazała gdzie szatnia, sala, omówiła metody płatności i uraczyła refleksją o kadrze. miła, wesoła, bez barier komunikacyjnych, niedomówień. 
łatwo ją było lubić. 
kiedyś chętnie bym podtrzymała kontakt.
ale...

szła na zajęcia z synem. całkiem sympatycznym, ruchliwym chłopcem. 
kiedyś chętnie poszłabym z nimi na kawę i miałabym nawet frajdę z pogaduszek z małoletnim człowiekiem.
ale...





chyba coś mi się stało.
chyba już nie lubię dzieci. innych.
przeraża mnie myśl o kawie z czwartym dwunożnym krzykaczem. przeraża mnie perspektywa pogawędki pomiędzy kredkami i setną łódeczką origami.
zaszywam się w swoich dziwactwach na uboczach.

8 komentarzy:

  1. Ty wstrentna Ty! Nie lubisz dzieci, co?.... Minęło było?...

    Nie chce Ci się tjutjać, nawet bez tjutjania? Nie chce Ci się nad głowiną pokrzykiwać i przed łapkami lepkimi uchylać to tu, to tam?

    Przy kawie ciszy byś chciała i wytchnienia? spokojnej rozmowy? ni deczka infantylizmu?


    Ty...Przybij pionę, Ty! No.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha (cha?), czułam ten potencjał Matko Dwójki. Kto jak kto, ale tak coś mi mówiło, że Ty doskonale ogarniasz temat.

      Wypiję łiskacza :) za przyszłe kawki, na których uda mi się dokończyć zdanie. A nawet (o, szczęście niepojęte!) myśl.

      Usuń
  2. mogę się wypowiedzieć, a właściwie napisać.
    Mi przeszło, gdy pewnego dnia zrozumiałam, że wyrośli, że już nie muszę ich pilnować. Są gdzieś blisko, ale nie muszę ich poganiać. Nawet mogą iść za mną, ale nie za rękę. I wtedy stali się partnerami w zabawie, rozmowie.
    I dzieci lubię, im bardziej rozumne, tym barziej
    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też myślę, że z czasem przejdzie i mi. Im więcej lat (jakkolwiek tragicznie to brzmi), tym spokojniej można korzystać z własnych przyjemności i coraz większa przyjemność ze spotkań z "dzieciatymi".
      Ale fakt, że trochę mi przeszło bezbrzeżne, bezkrytyczne uwielbienie.

      Usuń
  3. No, a jak już odrosną i zaczynasz kumać, jak to fajnie mieć starsze dzieci, to masz nowe. I jest jeszcze fajniej. Bo masz komu podrzucić, żeby wypić kawę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli ma mnie to zachęcić do czwartego, to chyba musiałabyś jeszcze dopłacić ;)
      Ale fakt, starszaki bywają niezwykle poręczne. A podejrzewam, że jeszcze starsze starszaki przy berbeciu bywają nie do zastąpienia :)

      Usuń
  4. A jak już baaaaardzo podrosną, to zatęsknisz za rozlaną kawą, lepkimi raczkami wpychającymi ci do ust okruch ciastka podniesionego z podłogi, a myśli.... same się będą rwać nie wiadomo czemu, bo... no co to ja chciałam, a , no nie wiem. Ach. pa, pa :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dobra, to nie do końca było optymistyczne. nie wiem, co bardziej zadziałało: wizja wymiętolonego ciacha w litrze śliny czy skleroza z demencją :)

      Usuń

dziękuję :)