poniedziałek, 16 czerwca 2014

aparat

pstryk.
czerwona sukienka w białe grochy. chustka na głowie. brązowe sandały z motylkami. chude nogi już pogłaskane promieniami i poorane chaszczami. grzywka mokra od potu.
pędzi na złamanie karku. gna, lawirując pomiędzy młodymi patykami przyszłych jabłonek, śliwek i gruszek, jakby wcale nie dotykała podłoża. tylko lekko zasapana.

nie pamiętam, o co pytała. pamiętam za to, że potem leciała z powrotem. stałam w dziurze przyszłego tarasu z gęsią skórką od chłodu surowych ścian. oczy bolały od słońca, a ja patrzyłam uparcie, jak w młodej zieleni początku czerwca powiewa czerwona sukienka w białe grochy topiona skwarem południa.

pstryk.
wiaderko po bardzo dużym opakowaniu jogurtu albo sera na sernik. na drewnianej ławce mydło "zielone jabłuszko" mocno już zużyte. obok pachnący ręcznik. woda w wiaderku jeszcze nie zdążyła się ogrzać od słońca, więc trochę mrowią palce.
trzyma się jedną ręką ławki i wsadza tam obie bose stopy. ledwie się mieszczą. tupie z całych sił, a miliony mokrych brylantów spadają na suchą drogę, czarnego kundelka i resztę towarzystwa. w uszach brzęczą radosne dzwoneczki. marszczy przy tym nos i pokazuje niepełny komplet uzębienia w ten jeden niepowtarzalny sposób.
za chwilę cała trójka ląduje w kolorowych miskach i zabawa nabiera jeszcze więcej kolorów.

stoję w cieniu altanki.
nas też była trójka kilkanaście lat temu. te same miski, a czasem nawet czerwona łódka Dziadka robiła za basen.

pstryk.
granatowa miseczka z IKEA. garść trawy, liść kapusty, trochę wody. i on. mokry, lepki od śluzu wystawia czułko - oczy powyżej krawędzi, dzierżąc delikatną chałupkę po stromej ściance. chce uciec. palce uwieńczone brudnymi paznokciami skutecznie te zapędy udaremniają. dużo w nich delikatności i zdecydowania. o własne zwierzątko trzeba dbać. trzeba je wychowywać. mieć zawsze na oku. albo w kieszeni. ewentualnie pod poduszką na noc...

zerkam z ukosa, układając wzniosłą przemowę na temat wyższości wolnego wybiegu.

pstryk.
pod blokiem. pomiędzy dwoma trzepakami metalowa ławeczka. trzy pary poobijanych, zaklejonych strupami kolan. trzy pary stóp w kolorowych sandałach wymachują rytm w takt wylizywania lodowych patyków. buzie, zajęte letnią przyjemnością, pierwszy raz od wielu godzin nie wydają dźwięków. cisza, kolorowe plamy na bluzkach i słońce.

stoję i do wtóru wylizuję mój patyk.








zapomniałam aparatu. może mi te słowa nie wyblakną...

13 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. bardzo na to liczę :)

      Usuń
    2. nie tylko licz, ZAPISUJ koniecznie (lekko krzyknęłam :)

      Usuń
    3. W sumie może i rzeczywiście, bo z matmy nigdy nie byłam orłem ;) predzej... strusiem czy innym nielotem.

      Usuń
  2. Nie pamiętam kiedy niektóre wspomnienia z dzieciństwa, młodości zaczęły blaknąć. Ale zaczęły. Te nieużywane wyblakły, a potem zupełnie przezroczyste nie domagały się uwagi. Wracają dzięki zdjęciom właśnie (tym ,które niewywołane zostały, trwając na rolkach kliszy). Albo z powodu dziwnych powtórzeń. Kupiłam właśnie buty, które udają chodaki - przecenione, bo prawy ma krzywy szew po środku. Kiedy je założyłam zobaczyłam na nogach te, które przymierzałam mając 13 lat. Tamte też miały taki krzywy szew:) Tak wtedy marzyłam o chodakach, że nawet gdyby miały dziurę, to bym je chciała mieć.
    A ostatnio mąż mnie spytał - wisiałaś na trzepaku głową w dół? No pewnie, na tej wyższej poprzeczce! I zobaczyłam wtedy nasz dom do góry nogami i z niebem na dole. Serdeczne pa, Beata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja mam nadzieję, że przez te wpisy masa wspomnień jednak zostanie dalej kolorowa :)
      ale głową w dół z górnej poprzeczki?!!! też robiłam dziwne rzeczy w dzieciństwie, a teraz dostaję zawału kilka razy na dobę przy byle czym. jak ta perspektywa wszystko zmienia... (ale, serio, głową w dół!)

      Usuń
  3. Powiem tak. Kiedyś robiło się fotki na kliszach. Dostałam dobry Kodak w prezencie. Paryż i Mazury. Mnóstwo zdjęć. I dwa razy film zsunięty z roli zaraz na początku. Nie do sprawdzenia. 36 pstryknięć w Paryżu. 36 na Mazurach. Zero zdjęć. Pamiętam szczegóły każdego z tych miejsc. Dwadzieścia lat. Setki wywołanych, bo rzeczywiście zrobionych - dziwią dziś w albumach. Dobrze, że są, bo ich wcale nie pamiętam. Prawie. Tak to jest.
    Nie wyblaknie Ci. Przeciwnie.
    Booooooooooski klimat u Ciebie. Przychodzę z leżakiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zapraszam, drinka podrzucę i wiatraczek :)
      rzeczywiście, były te klisze i ból, jak się prześwietliło. chyba tych wspomnień z głowy i tak nie dałoby się uwiecznić w jednym kliknięciu.
      ale wakacje to musiałaś mieć bajeczne...

      Usuń
  4. Przeczytałam. Wszystkie 47. Jestem uwiedziona Twoim pisaniem. Dzięki. To po prostu talent jest. I jak to jest z nami, że wystarczy być też matką (nie ważne iluliczbową), też żoną (nie ważne jakich mężów), a co najdziwniejsze nie ważne ile mamy lat - a rodzi się wspólnota myśli, braterstwo, a właściwie siostrzaność uczuć. Jakie to fajne. Z niecierpliwością będę czekać na cdn. I nie obiecuję, że nie będę komentować: Serdeczności. beata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) opływam teraz w róże.
      I fakt, że tak gruboskórnie zażartuję, nieszczęścia zbliżają ;)

      Usuń
  5. To i ja się dziś odezwę:) Zaglądam tu od jakiegoś już czasu i podziwiam jak pięknie potrafisz opisać to co sama czuję.
    A wspomnienia... mam nadzieję, że nie wyblakną, bo choć aparat mam zawsze pod ręką, to są momenty, których aparatem nie da się uchwycić. Wspólne tańce, gdy nikt nie patrzy i nie ma komu pstryknąć fotki. Albo ten uśmiech, gdy jest z siebie dumna i sprawdza czy ja też zauważyłam. Lub niepewność na buzi, gdy czeka czy się rozzłoszczę czy nie. Te chwile mogę tylko zapamiętać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, jak miło, że zaglądasz :)
      Mnóstwo jest takich chwilek, nie? Szczególnie dużo, kiedy samemu dobrze się bawi i nie ma jak z tym aparatem jeszcze ganiać :) to i mało się na zdjęciach jest wspólnie, a szkoda.
      Czasem myślę, że jak już mam na coś chorować na starość, to mogę na demencję ;) przynajmniej sobie powspominam, a to zawsze przyjemne.

      Usuń

dziękuję :)