wściekłe obcasy stemplują chodnik.
wygniatam strach, żal. poczucia. wszelakie.
ogłuszam się chaosem placówki publicznej.
plecak jest czerwony, przeładowany informacjami. spowalnia moje zapędy.
... godziny płaczu. odciski szczebelków. wygnieciony brzuch. godziny karmienia, odkładania, przysypiania, zasypiania. godziny wysuwania się cichcem, bo. godziny zbyt wczesnych pobudek. metry kolorowych kocyków "do dokrycia". kopniaki w nerki. karmienie, tulenie, noszenie, bezsilność, złość, gorączki. ciepłe rączki, zimne nóżki. wspomnienia...
dopadają wszystkie jednocześnie. wstrząśnięte nie mieszane...
dały radę. wstrząsnęły.
już po.
Ostatnia jest duża. już śpi sama. już nie rozpacza z braku. jestem wolna. jest okej. mam wolne noce. jest okej. mogę sobie spełniać wszystkie zaległe zachcianki i obietnice... ja - oswobodzona z kieratu Matka Polka.
muszę to wykrzyczeć sobie w twarz.
zanegować.
zaakceptować.
wylać kroplę z oka i za kołnierz.
teraz mogę swobodnie układać sobie resztki pasji i możliwości.
nowe przyszło w oka mgnieniu i zostanie. nowe jest przecież dobre, każdy to wie. nowe jest potrzebne. nawet ja to wiem.
dlatego zabijam wzrokiem. idę, aż braknie tchu. zatapiam się w jazgocie, światełkach, szumach.
żeby nie raziło poczucie końca.
niedziela, 18 stycznia 2015
niedziela, 4 stycznia 2015
rok
nowy nie nowy. stary nie taki stary.
przebój roku. mój.
pierwsze co: zostałam nominowana przez pewną Dobrą Kobietę do czegoś całkiem miłego (można sobie poczytać do czego w linku :). za co serdeczne noworoczne Bóg zapłać :) ruszyłam szarą komórą i wyszło mi takie oto kilka zdań:
przebój roku. mój.
pierwsze co: zostałam nominowana przez pewną Dobrą Kobietę do czegoś całkiem miłego (można sobie poczytać do czego w linku :). za co serdeczne noworoczne Bóg zapłać :) ruszyłam szarą komórą i wyszło mi takie oto kilka zdań:
większość życia okłamywałam siebie, że na słodko.
ByZyDyURyA.
wytrawnie mocno.
2. A kolacja? Przed telewizorkiem czy przy muzyce? Tylko szczerze!:)))
oj, przy muzyce! byle głośnej, z dysonansami z wielu równoległych nadajników gąb wszelkich. i tak, katuję własne perkusyjne uzbrojenie ucha wewnętrznego dodatkową dawką radyjkowych szeptów. taka natura.
a słuch - rzecz nabyta drogą płciową. kiedyś się zwróci błogim niedosłuchem.
3. Obiadki "na mieście" czy slow food w domowym zaciszu? A może jakaś trzecia opcja?
od dobrych kilku lat tylko sloł i to coraz bardziej.
a radości przy tym co nie miara :) może powinnam była zostać kucharką? ha.
co ja bym za to dała!
inwentarz domowy odwrotnie proporcjonalny do metrażu, z przewagą pierwszego.
jest psinka - podrzutek, koczująca w rozległych ostępach rezydencji Dziadków tudzież Rodziców. i zdecydowanie lubująca się w towarzystwie tamtejszego czworonożnego zarządcy. stawać uczuciu na drodze nie mam zamiaru.
jest psinka - podrzutek, koczująca w rozległych ostępach rezydencji Dziadków tudzież Rodziców. i zdecydowanie lubująca się w towarzystwie tamtejszego czworonożnego zarządcy. stawać uczuciu na drodze nie mam zamiaru.
i żeś mi zadała.
nie mam jednego stylu (zaraz wyjdzie na to, że w ogóle stylu nie mam :). słucham różności i lubuję się w dobrych dźwiękach, tekstach, pomysłach, bez nacisku. od Fasolek po Grechutę, od Brahmsa po Milky Chance i diskoZpola (idealne na weseło - weselach, bo wielbię takie imprezy miłością patologiczną), stary nowy ro(c)k... co za różnica, skoro dobrze w uchu leży? i zaśpiew przy tym niczego sobie :) a obecnie głównie klasycznie i po staropolsku. ze szczyptą Roty.
6. Wakacje nad morzem, w górach czy też gdzieś pośrodku?wakacje w ogóle.
uwielbiam każdy dłuższy wolny czas. wszędzie, bo ponoć "piękna nasza Polska cała...". w niepamiętnej młodości stawiałam na góry, wzgardziwszy morzem. teraz najchętniej jadę wszędzie po trochu. bo jak bez Mazur? a na Podlasiu też piknie. a na zachodzie jeszcze nie byłam... życia nie starczy, a chciałoby się jeszcze do sąsiadów zajrzeć :)
no i cóż poradzę, że ja taka niezdecydowana. baba jak w mordę strzelił. ale podług starej tezy: Wypoczynek* to stan umysłu (* wstaw cokolwiek), więc szczerze wielce, zadziwiając samą siebie, powiem, że wsio ryba.
bo kto się oprze śwince, trawce, jabłku z drzewa czy świeżemu kompostowi? a jest taki, któremu obojętny spacer z lodami wśród fontann wzdłuż przypadkowo spotkanej wystawy fotografii i slalom pomiędzy odchodami ratlerków?
ha! wiedziałam, że nie będzie śmiałka, który to bogactwo odrzuci!
8. Czy sądzisz, że slow life to utopia, czy sprawa jak najbardziej życiowo realna?
sloł lajf to jak najbardziej stan umysłu :) i od tego zależy realność. u mnie działa.
9. Czy zdarza Ci się czytać poezję?
no, ba ;) ale są okresy zapomnienia i zapominania. dobrze, że jest Moja MSNL :)
10. Co wg Ciebie jest najważniejsze w relacji rodzic-dziecko?
zawsze uważałam, że szczerość.
tak w całości reakcji, uczuć, poglądów. w rozmazanym tuszu po łzach. w fochach i krótkich chwilach obrazy własnego ego. czasem nawet w przekleństwie. i w wybuchach śmiechu.
oby sytuacje opasywać adekwatnym komentarzem.
słowo. i normalność.
11. Czy mogłabyś/mógłbyś podać jedną najistotniejszą wartość, którą kierujesz się w życiu?
w sumie nigdy nad tym nie myślałam.
zawsze ceniłam prostotę.
i chęć przegadania choćby półsłówkiem. żeby nie zostało nitki niedogadania.
i teraz powinnam nominować 11 blogów do 11 pytań.
sęk w tym, że nie znam aż tylu blogów tak dobrze, żeby im podesłać te pytania od serca. nie wiem, czy w ogóle globalnie ogarniam takie morze słowa.
w związku z tym ten punkt na razie opuszczę, ale solennie sobie obiecuję, że jak uzbieram obie jedenastki, to litości nie będę miała :)
a tymczasem idę mierzyć się z nowym, co nadeszło kilka dni temu i powoli się starzeje. oby nam się rześko toczyło!
i chęć przegadania choćby półsłówkiem. żeby nie zostało nitki niedogadania.
i teraz powinnam nominować 11 blogów do 11 pytań.
sęk w tym, że nie znam aż tylu blogów tak dobrze, żeby im podesłać te pytania od serca. nie wiem, czy w ogóle globalnie ogarniam takie morze słowa.
w związku z tym ten punkt na razie opuszczę, ale solennie sobie obiecuję, że jak uzbieram obie jedenastki, to litości nie będę miała :)
a tymczasem idę mierzyć się z nowym, co nadeszło kilka dni temu i powoli się starzeje. oby nam się rześko toczyło!
sobota, 27 grudnia 2014
na tropie
węszę.
piernik, sernik, cynamon, kardamon.
trochę krzywy świerk.
z nosem w talerzu. w kieliszku. w garnku. w kołnierzu koszuli.
w tym roku brak mandarynek. wyczułam z daleka.
brakło śniegu w tym roku. jak co roku.
już zapomniałam, że bywało. że zaspy, że odśnieżanie, że na poliku i na rzęsach. cholerny tusz. zapomniałam, że nauczyłam się mrugać tak, aby nie zostawały czarne pręgi.
zapomniałam, że psy się wtedy cieszą. skaczą mokrym, zwalistym futrem na cienkie rajstopy i czystą kurtkę.
ale już biało. już dobrze.
szpieguję.
stara gwiazda na czubku z odpadającym sreberkiem. rodzice robili, z opakowań po czekoladach. przyczepiłam na słowo honoru.
może nie jest z nim jeszcze najgorzej... może jeszcze w tym roku wytrzyma...
odprysk kupnego lukru na brązowym pękniętym kafelku. igły w skarpetkach. plastelina na podeszwach. już kolorowy biały obrus.
podsłuchuję.
skrzypnięcia na schodach.
za głośne szepty pod choinką - a mówiłem Ci, że przyjdzie wieczorem!
fałszywe nuty pod nosem przy kuchence. i te głośne przy nalewce. jak co roku nowe słowa starych kolęd. nowe głosy przy starych kolędach.
kłótnie o większy budyń i mniejszą zupę. o prawo głosu przy śniadaniu.
znów się dzieje.
szukam dziury w całym, bo dziury są ciekawsze.
... a tu nudy...
piernik, sernik, cynamon, kardamon.
trochę krzywy świerk.
z nosem w talerzu. w kieliszku. w garnku. w kołnierzu koszuli.
w tym roku brak mandarynek. wyczułam z daleka.
brakło śniegu w tym roku. jak co roku.
już zapomniałam, że bywało. że zaspy, że odśnieżanie, że na poliku i na rzęsach. cholerny tusz. zapomniałam, że nauczyłam się mrugać tak, aby nie zostawały czarne pręgi.
zapomniałam, że psy się wtedy cieszą. skaczą mokrym, zwalistym futrem na cienkie rajstopy i czystą kurtkę.
ale już biało. już dobrze.
szpieguję.
stara gwiazda na czubku z odpadającym sreberkiem. rodzice robili, z opakowań po czekoladach. przyczepiłam na słowo honoru.
może nie jest z nim jeszcze najgorzej... może jeszcze w tym roku wytrzyma...
odprysk kupnego lukru na brązowym pękniętym kafelku. igły w skarpetkach. plastelina na podeszwach. już kolorowy biały obrus.
podsłuchuję.
skrzypnięcia na schodach.
za głośne szepty pod choinką - a mówiłem Ci, że przyjdzie wieczorem!
fałszywe nuty pod nosem przy kuchence. i te głośne przy nalewce. jak co roku nowe słowa starych kolęd. nowe głosy przy starych kolędach.
kłótnie o większy budyń i mniejszą zupę. o prawo głosu przy śniadaniu.
znów się dzieje.
szukam dziury w całym, bo dziury są ciekawsze.
... a tu nudy...
sobota, 13 grudnia 2014
groszek
nie lubię Cię.
przykro mi. trochę.
podchodzisz do mnie w tłumie, uśmiechasz się, oczy Ci błyszczą. mówisz coś takim przyjemnie ciepłym głosem. żartujesz. śmieję się, bo to rzeczywiście zabawne. miło mi, że mnie wyłuskałaś.
a potem zbliżasz swoją twarz do twarzy mojego dziecka. za blisko. i pytasz ile ma lat, za chwilę sama udzielając sobie odpowiedzi.
patrzysz długo. za długo. przesuwasz sondę od kilku blond nitek i lepkiego policzka, przez plamę po sałatce, do zielonej plasteliny za paznokciem.
i oczy Ci błyszczą.
nie lubię Cię.
znajdujesz mnie pod stosem kurtek, które próbuję, ciągle jeszcze trochę niezdarnie, poupychać na plecach właścicieli. i informujesz mnie, że "nakrzyczałaś" na mojego męża, bo za ciepło ubrał moje dzieci.
sama je ubieram.
nie lubię Cię.
czekasz, aż skończę serię pytań i odpowiedzi z Przedszkolną Władzą. i ciskasz własną serią. gdziedoszkołyczyteżnaolipiadęatańcetokiedyczyjużczytamożemnoży... gratulujesz mi osiągnięć przedszkolnych. a ja ciągle czekam na pytanie o IQ w kolejności rosnącej.
nie lubię Cię.
nie wiesz kim jestem, nazywasz mnie Tą Od Bliźniaków, Tą Z Trójką. bez wózka mnie nie rozpoznajesz. chcesz wiedzieć, czy będę mieć czwarte. czy pracuję. dlaczego jestem taka chuda. który wózek, śliniak, jaki tort na urodziny pierwsze i jaka zabawka na Gwiazdkę.
masz wiedzę omnibusa i częstujesz mnie tym słodko - gorzko - kwaśnym uśmiechem.
nie lubię Cię.
popychasz moje dziecko w kierunku ławki. nie pytasz, czy słyszało. nerwy puszczają Ci pod koniec dnia i nie masz cierpliwości. i popychasz moje dziecko.
potem stajesz w ramce z futryny i mówisz Dzień Dobry Do Widzenia. i oczy Ci błyszczą.
nie lubię Cię.
nie lubię Cię.
za bardzo uświadamiasz mi, jak naiwną jeszcze jestem dziewczynką. nigdy nie znajduję szybkiej Ciętej Riposty; oczy, jak zajączki, stają słupka, a moje IQ bawi się teraz ze mną w chowanego.
uśmiecham się. przykrywam lukrem błyszczyka niesmak i niemoc.
przykro mi. trochę.
przykro mi. trochę.
podchodzisz do mnie w tłumie, uśmiechasz się, oczy Ci błyszczą. mówisz coś takim przyjemnie ciepłym głosem. żartujesz. śmieję się, bo to rzeczywiście zabawne. miło mi, że mnie wyłuskałaś.
a potem zbliżasz swoją twarz do twarzy mojego dziecka. za blisko. i pytasz ile ma lat, za chwilę sama udzielając sobie odpowiedzi.
patrzysz długo. za długo. przesuwasz sondę od kilku blond nitek i lepkiego policzka, przez plamę po sałatce, do zielonej plasteliny za paznokciem.
i oczy Ci błyszczą.
nie lubię Cię.
znajdujesz mnie pod stosem kurtek, które próbuję, ciągle jeszcze trochę niezdarnie, poupychać na plecach właścicieli. i informujesz mnie, że "nakrzyczałaś" na mojego męża, bo za ciepło ubrał moje dzieci.
sama je ubieram.
nie lubię Cię.
czekasz, aż skończę serię pytań i odpowiedzi z Przedszkolną Władzą. i ciskasz własną serią. gdziedoszkołyczyteżnaolipiadęatańcetokiedyczyjużczytamożemnoży... gratulujesz mi osiągnięć przedszkolnych. a ja ciągle czekam na pytanie o IQ w kolejności rosnącej.
nie lubię Cię.
nie wiesz kim jestem, nazywasz mnie Tą Od Bliźniaków, Tą Z Trójką. bez wózka mnie nie rozpoznajesz. chcesz wiedzieć, czy będę mieć czwarte. czy pracuję. dlaczego jestem taka chuda. który wózek, śliniak, jaki tort na urodziny pierwsze i jaka zabawka na Gwiazdkę.
masz wiedzę omnibusa i częstujesz mnie tym słodko - gorzko - kwaśnym uśmiechem.
nie lubię Cię.
popychasz moje dziecko w kierunku ławki. nie pytasz, czy słyszało. nerwy puszczają Ci pod koniec dnia i nie masz cierpliwości. i popychasz moje dziecko.
potem stajesz w ramce z futryny i mówisz Dzień Dobry Do Widzenia. i oczy Ci błyszczą.
nie lubię Cię.
nie lubię Cię.
za bardzo uświadamiasz mi, jak naiwną jeszcze jestem dziewczynką. nigdy nie znajduję szybkiej Ciętej Riposty; oczy, jak zajączki, stają słupka, a moje IQ bawi się teraz ze mną w chowanego.
uśmiecham się. przykrywam lukrem błyszczyka niesmak i niemoc.
przykro mi. trochę.
czwartek, 11 grudnia 2014
piątek, 5 grudnia 2014
pierwszy ząbek
rosną.
no, wiem przecież.
wczoraj naciągałam podkoszulkę, starając się upchnąć ją w spodnie. tę, która prawie robiła za sukienkę w sierpniu.
rosną.
też mi nowina.
przy razowym z sałatą dwa owinięte w koce Głośniki nadają na częstotliwościach ciężkich do zniesienia. obecnie mają rzeczywiście bogatsze słownictwo niż 5 lat temu.
przecież zawsze to wiedziałam.
czekałam, wstrzymując oddech, kiedy w końcu...
ten mleczak i tak miał wypaść. może trochę za szybko. o wiele za szybko. ale to było jasne już w okresie prenatalnym.
małe dzieci mały problem. duże ponoć większy. zbyt wiele razy to wyśmiałam.
od niedawna jestem medium. siedzę przed kulą monitora, a tysiące zakładek mruga do mnie zachęcająco. żadna szkoła nie jest dobra. widzę samych drabów podbudowujących swoje niziutkie poczucie wartości, pastwiąc się fizycznie i psychiczne nad każdym odstępstwem od "normalności". widzę zmęczone nauczaniem emerytki próbujące wywalczyć chwile spokoju w klasie. widzę zadufane w sobie, antypatyczne małolaty plujące oszczepem "mięsa" i kiepskim dowcipem na odległość wielu metrów. widzę masę niesprawiedliwości, tysiące przykrych słów, wieloznacznych półuśmiechów, hektolitry łez. Sodoma i Gomora. podstawówka.
... byle zachować równowagę i się nie dać. byle nie zwariować z nadmiaru złych przeczuć. byle oddychać.
w ustach kwaśny posmak chełpliwych docinków, że ja nigdy. aż tak. nie będę. wariować. że mój chłód i opanowanie jest mi mieczem i tarczą. zachować dystans. oddychać.
przecież nigdy nie miałam być TAKĄ matką.
chłód i opanowanie. dystans.
dobre sobie...
bycie Matką jest bombą emocjonalną. jest piętnem. jest kwintesencją strachu, wyrzutów sumienia i bezsilności. jest walką ze sobą o siebie. JEST WALKĄ. z całym światem.
dlaczego nikt mi o tym wcześniej nie powiedział?...
no, wiem przecież.
wczoraj naciągałam podkoszulkę, starając się upchnąć ją w spodnie. tę, która prawie robiła za sukienkę w sierpniu.
rosną.
też mi nowina.
przy razowym z sałatą dwa owinięte w koce Głośniki nadają na częstotliwościach ciężkich do zniesienia. obecnie mają rzeczywiście bogatsze słownictwo niż 5 lat temu.
przecież zawsze to wiedziałam.
czekałam, wstrzymując oddech, kiedy w końcu...
ten mleczak i tak miał wypaść. może trochę za szybko. o wiele za szybko. ale to było jasne już w okresie prenatalnym.
małe dzieci mały problem. duże ponoć większy. zbyt wiele razy to wyśmiałam.
od niedawna jestem medium. siedzę przed kulą monitora, a tysiące zakładek mruga do mnie zachęcająco. żadna szkoła nie jest dobra. widzę samych drabów podbudowujących swoje niziutkie poczucie wartości, pastwiąc się fizycznie i psychiczne nad każdym odstępstwem od "normalności". widzę zmęczone nauczaniem emerytki próbujące wywalczyć chwile spokoju w klasie. widzę zadufane w sobie, antypatyczne małolaty plujące oszczepem "mięsa" i kiepskim dowcipem na odległość wielu metrów. widzę masę niesprawiedliwości, tysiące przykrych słów, wieloznacznych półuśmiechów, hektolitry łez. Sodoma i Gomora. podstawówka.
... byle zachować równowagę i się nie dać. byle nie zwariować z nadmiaru złych przeczuć. byle oddychać.
w ustach kwaśny posmak chełpliwych docinków, że ja nigdy. aż tak. nie będę. wariować. że mój chłód i opanowanie jest mi mieczem i tarczą. zachować dystans. oddychać.
przecież nigdy nie miałam być TAKĄ matką.
chłód i opanowanie. dystans.
dobre sobie...
bycie Matką jest bombą emocjonalną. jest piętnem. jest kwintesencją strachu, wyrzutów sumienia i bezsilności. jest walką ze sobą o siebie. JEST WALKĄ. z całym światem.
dlaczego nikt mi o tym wcześniej nie powiedział?...
piątek, 21 listopada 2014
do Córek
bo możecie wszystko.
w każdej chwili.
macie prawo do wyboru. prawo do pomyłki. prawo do wahania. prawo do bezmyślności. macie prawo nie wiedzieć.
macie prawo ponosić konsekwencje.
i kiedyś przyjdzie taki dzień, że będziecie musiały się zatrzymać.
i będziecie musiały oprzeć się czołem, mięśniem, wolą napierającemu bagażowi doświadczeń. i nie wiem, czy życzyć Wam szybszej czy późniejszej retrospektywy. bo jak już staniecie, to coś pęknie.
od tej pory zaczyna się Starość.
życzę Wam, abyście mogły spojrzeć za siebie i brać na bary cały ciężar przeszłości ze świadomością, że płacicie własne rachunki.
mądrość Waszej PraBabci i Babci:
* idźcie na studia "pożyteczne" (Niezaradna :*), nawet jeśli grozi Wam podwójny staż ("pożyteczne" czyt. wolny zawód);
* miejcie własne, niezależne źródło dochodów (PraBabcia Te powiada: kobieta MUSI mieć własne pieniądze!).
a z mojej strony:
* nie śmiejcie się ze sztampowych rad staruszków, zbyt szybko odkrywa się ich zakopane głębiny;
* słuchajcie co do Was mówią, bo mało kto słucha zdania do końca. a te końcówki właśnie bywają kluczowe;
* mielcie przez własne sito, autorytety też się mylą.
i pamiętajcie: takie jak Wy jesteście tylko jedne. i z pewnością znajdą się takie, które będą chciały być Wam bliźniaczkami.
bo kiedyś przyjdzie dzień, że Wasze Poczucie Własnej Wartości zostanie wystawione na próbę. przyjdzie taki czas, że być może będziecie chciały siać kolejne pokolenia. i ten czas przyjdzie najprawdopodobniej w najmniej odpowiedniej chwili.
i dokładnie w tym czasie tzw. równe szanse i emancypacja pomachają Wam na pożegnanie.
dlatego pamiętajcie: jeśli ktoś będzie próbował wmówić Wam, że pieniądze się nie liczą, kopnijcie go w wystający zad.
bo Babcia Te ma zawsze rację.
w ich towarzystwie konsekwencje są o wiele przyjemniejsze do zniesienia.
w każdej chwili.
macie prawo do wyboru. prawo do pomyłki. prawo do wahania. prawo do bezmyślności. macie prawo nie wiedzieć.
macie prawo ponosić konsekwencje.
i kiedyś przyjdzie taki dzień, że będziecie musiały się zatrzymać.
i będziecie musiały oprzeć się czołem, mięśniem, wolą napierającemu bagażowi doświadczeń. i nie wiem, czy życzyć Wam szybszej czy późniejszej retrospektywy. bo jak już staniecie, to coś pęknie.
od tej pory zaczyna się Starość.
życzę Wam, abyście mogły spojrzeć za siebie i brać na bary cały ciężar przeszłości ze świadomością, że płacicie własne rachunki.
mądrość Waszej PraBabci i Babci:
* idźcie na studia "pożyteczne" (Niezaradna :*), nawet jeśli grozi Wam podwójny staż ("pożyteczne" czyt. wolny zawód);
* miejcie własne, niezależne źródło dochodów (PraBabcia Te powiada: kobieta MUSI mieć własne pieniądze!).
a z mojej strony:
* nie śmiejcie się ze sztampowych rad staruszków, zbyt szybko odkrywa się ich zakopane głębiny;
* słuchajcie co do Was mówią, bo mało kto słucha zdania do końca. a te końcówki właśnie bywają kluczowe;
* mielcie przez własne sito, autorytety też się mylą.
i pamiętajcie: takie jak Wy jesteście tylko jedne. i z pewnością znajdą się takie, które będą chciały być Wam bliźniaczkami.
bo kiedyś przyjdzie dzień, że Wasze Poczucie Własnej Wartości zostanie wystawione na próbę. przyjdzie taki czas, że być może będziecie chciały siać kolejne pokolenia. i ten czas przyjdzie najprawdopodobniej w najmniej odpowiedniej chwili.
i dokładnie w tym czasie tzw. równe szanse i emancypacja pomachają Wam na pożegnanie.
dlatego pamiętajcie: jeśli ktoś będzie próbował wmówić Wam, że pieniądze się nie liczą, kopnijcie go w wystający zad.
bo Babcia Te ma zawsze rację.
w ich towarzystwie konsekwencje są o wiele przyjemniejsze do zniesienia.
Subskrybuj:
Posty (Atom)