środa, 16 lipca 2014

rozmówki podróżne cz. 1

- wie Pani, tu na plebanii to Niemcy mieli swój garnizon. Przyszli i zajęli. Ludzie po chałupach siedzieli, wielu wygnali...
aż w czterdziestym czwartym do okopów nas wzięli. Wszędzie tu kopaliśmy... Ale Ruskie wzięli ich z dwóch stron. Żaden się nie ostał. Jeszcze samolotami na nich z góry... Żaden się nie ostał...
...
a mnie wzięli tu, za tę plebanię... Niecałe czternaście lat miałem... Mnie z innymi wzięli. Pod mur. Ostatni w kolejce byłem... I kuli na mnie zabrakło. To mnie kijami zbili... Miesiąc się po lasach chowałem, w stogach spałem...



- a dziadka Twojego, jak miał może dwanaście albo czternaście lat, wzięli ze wsi do odstrzału ze wszystkimi mężczyznami. Przez pole ich pędzili...
i ten Niemiec go oszczędził... Jedynego. Może dlatego, że był najmłodszy?... Dziadek się potknął i upadł, a on machnął ręką i poszedł dalej.
Reszta już nie wróciła...



- Antoś to się wojny strasznie bał. I jak nas wypędzali, bo Niemcy szli z frontem, to on uciekł. Myślał, że u babci wojny nie będzie...
dziesięć lat miał może...
Dobiegł do wsi babci, ale ich też już wypędzili. Ktoś mu powiedział, gdzie poszli i ją znalazł w końcu. Tyle kilometrów...
Ale myśmy nie wiedzieli. Mama płakała... Dopiero po roku się odnalazł. Co to za radość była...



- Ruskie to brudne byli. Bo i biedni. Śmierdziało... Zarośnięci... Nie to, co Niemcy. Ci to zawsze ogoleni. Choćby pod ostrzałem od wielu dni.
ale Ruskie dzieciom zawsze jeść dali.
myśmy mieli tylko pomidory. A oni gotowali ziemniaki z konserwą. Amerykańską. Jakie to było dobre... Może jeszcze kiedyś zrobię... Jak taką konserwę znajdę...
dali mi raz chleb. A tu nalot miał być. Uciekaliśmy do kręgów w rowie i ten chleb musiałam zostawić, bo się nie mieściłam z nim...






(wakacje z rodziną- niewyczerpane źródło wiedzy...)

9 komentarzy:

  1. jestem też, fajnie, ze zamieszczasz scenki, zanim znikną w czeluściach zapomnienia...
    a powinniśmy, nie MUSIMY pamiętać, wiedzieć i przekazywać dalej...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już kilka razy słyszałam te historyjki, ale pamięć ulotna, a szczegóły się zamazują. Dobrze spisać, póki jest kogo popytać :)

      Usuń
  2. Jest jakiś sentyment do tej historii. A opowieści częściowo z Mazur, a częściowo ze wschodnich obrzeży Warszawy. Żałuję tylko, że tak późno się kapnęłam, żeby więcej za języki pociągać i jeszcze zanotować. Oj, ta pamięć...

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam nadzieję, że masz tego więcej. I czego innego też. I że ktoś się w końcu kapnie i Cię tu znajdzie i Ci to wyda.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bo mieć co zapisać to jedno, a wiedzieć, jak zapisać - drugie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Było o tym, że Ty wiesz, jak zapisać. I umiesz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty chyba chcesz, żebym spłonęła dziewiczą czerwienią ;) no, to już - sproszkowana.
      A historyjek jeszcze kilka mam i szukam dalej. Za parę lat będzie już za późno. Niech się chowają dla młodych.

      Usuń
  6. W mojej rodzinie mnóstwo takich opowiesci,ale ze strony południowej Polski.Były okopy ,wywózki do przymusowej pracy.Słuchajmy tego wszystkiego dopóki jest czego.-wiolina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nie myślałaś, żeby spisać te gadania? Mi szkoda, że tak mało zapamiętuję. A historyjki rodzinne to taki mały skarb :)

      Usuń

dziękuję :)