piątek, 1 sierpnia 2014

wybory

bo wakacje są po to, aby w nich się zatracać i wysysać promienie, wylizywać pompowane baseny, głaskać pozdzierane strupy.

po to są, aby nie musieć. absolutnie. pozwolić sobie na zapomnienie o obiedzie i zjedzenie w zamian lodów. na nieumycie zębów i zaśnięcie w ubraniu.

są po to, aby dziergać misterne plany przez cały zimowo - roboczy czas, a potem z nich rezygnować bądź modyfikować je lawinowo.

bo to wszystko jedno, czy leje strugami, czy wypala kolejne znamiona. co by nie było - to tylko wakacyjne załamanie pogody. a w wakacje wszystko jest dobrodziejstwem, bo najważniejszy jest w nich przecież czas. dużo czasu. brak pośpiechu. wolny oddech. wolne wybory.

więc ja wybieram: składaną parasolkę. różowe okulary. nowe bikini. nowe rozstępy i dodatkowe centymetry do odsłony na plaży. wybieram nie bardzo się przejmować oponką polegującą na udach w pozycji siedzącej i praktycznym niebytem garderoby zdatnej do noszenia. wybieram wybrać nowe gry na deszczowe przed - i popołudnia i wybieram nie zapomnieć zabrać kaloszy. ewentualnie wybieram poświęcić nowe sandały w imię dobrej zabawy i uczczenia luk w pamięci.




wybieram moje Wakacje. ostatnie przed powrotem do pracy w nastepne.
bo nie wie się, co się ma, dopóki tego nie zabraknie. a jednak dosyć przykre to powiedzenie o nocniku i ręce...