środa, 30 kwietnia 2014

poletko bitwy cz. 1

naciskasz klamkę. uchylasz niepewnie bramkę, nie do końca zdając sobie sprawę z tego co robisz. nawet jeśli sprawę zdajesz sobie w miarę dobrze, to i tak, wiedziona zapewne jakąś ciemną stroną mocy, robisz krok na drugą stronę. niczym na druga stronę lustra, do Narnii, czy przez Gwiezdne Wrota.
no i już pozamiatane. jesteś tam, gdzie czaso - przestrzeń się zagina.

pkt. 1
zawsze jesteś za krótko i za długo. 
za krótko, bo ten piasek jeszcze nie cały przekopany; a na huśtawce to dopiero trzysta pięćdziesiąty raz się bujają; a właśnie jest wolna karuzelka; a tam jeszcze tyle trawy do wyrwania i wtarcia we włosy/ kolana/ bluzkę (niepotrzebne skreślić)...
za długo. za długo jest już wtedy, kiedy odpinasz paski wózka i rozglądasz się po polu minowym szukając ewentualnych zapalników. dlaczego ta minuta ma AŻ 60 sekund!

pkt. 2
choćby najmniejszy metraż rozrasta się nagle do tysiąca kilometrów. okazuje się, że siedmiomilowe buty rzeczywiście istnieją. dziecię nr 1 lokalizujesz na huśtawce (uff, będzie spokój przez 5 min), nr 2 w piachu (ok. checked), nr 3... (chwila skupienia)jest. zaliczyło klasyczne zarycie nosem o pluszową darninę. wycierasz nos, robisz głośnego cmoka, klepu - klep po łopatce. "zobacz jaka fajna huśtawka, poskaczemy?". skaczesz.

kątem oka przeliczasz: nr 1, nr 2, nr 3 przy nodze. skaczesz. nr 1, nr 2... nr 2... ( szybki przegląd ludzi mniejszych w piaskownicy, żyła na szyi się napina, delikatna fala gorąca, przypominają się wszystkie opowieści o porwaniach i sprzedaży nieletnich)... nr 2! uff. za drzewem. nr 3... zahaczyło o wystające źdźbło trawy i to znów nosem. otrzepujesz, pocieszasz. kątem oka: nr 1 już w piachu, nr 2 jeszcze w piachu, nr 3 w trawie nosem. nr 1 - inna huśtawka, nr 2 przy wózku, nr 3 biegnie przez trawę, aby zaryć w piach. nr 1 przy wózku, nr 2 na huśtawce, nr 3 pod huśtawką. cudem unikacie oskalpowania butem i rozrycia skroni. i raz - dwa - trzy. raz - dwa - trzy. raz - dwa - trzy. i jeszcze raz... i...

pkt. 3
atmosfera się zagęszcza. 15 minut to cała wieczność. zaczynasz zerkać kątem oka dodatkowo na cyferblat. teraz jedziesz na raz - dwa - trzy - cztery. zabawa w chowanego już męczy, więc podejmujesz PRÓBĘ NUMER JEDEN. wiesz, że i tak będzie to piękne fiasko, ale od czegoś trzeba zacząć.
"będziemy się powoli zbierać"
Mała Rzesza udaje, że nie słyszy. bądź rzeczywiście nie słyszy. przeliczasz jeszcze przez 10 minut (raz - dwa - trzy - cztery). PRÓBA NUMER DWA. tym razem dla efektu i zabicia czasu podchodzisz do każdego z osobna, każesz patrzeć w oczy i powtarzać: ostatnie dwa machnięcia nogami/ łopatką/ garścią z piachem i idziemy. przynajmniej masz wrażenie, że dotarło w pobliże uszu zainteresowanych.
po umownych "dwóch razach" (w rzeczywistości kilkudziesięciu) - PRÓBA NUMER TRZY. bogata wieloletnim doświadczeniem, wiesz, że liczy się taktyka, logistyka, czasem również siła autorytetu deseru/ tv. nr 1 zostaje odholowane w pobliże wózka z pewnym ociąganiem, bo jeszcze nie dotknęło stopą tej białej chmurki. nr 2 ciągnie za sobą smętny ślad piachu z butów. nr 3 taktycznie dostaje herbatnika w łapsko i sprawnie przypinasz je do wózka.
...
zanim udaje ci się je przypiąć, nr 1 oddala się zbierając bukiecik mleczy, a nr 2 właśnie zaczyna zdejmować buty, bo jeszcze nie cały piasek się wysypał.
zanim doprowadzisz do porządku w szyk marszowy nr 1 i 2, nr 3 zjada herbatnika i orientuje się, że jeszcze widzi piach. więc CHCE. więc zaczyna się wykręcać i próbuje prześliznąć się przez zasieki pasów bezpieczeństwa.
...
następuje chwila niezbędnego chaosu.


naciskasz pospiesznie klamkę. lekką stopą wracasz z Narnii na swoją stronę lustra, na Ziemię. cała zabawa zajęła wprawdzie godzinkę. wprawdzie doszedł jeden siwy włosek do powstającej pomału kolekcji. ale czegóż się nie robi dla tworzenia wspomnień z dzieciństwa.

niedziela, 27 kwietnia 2014

palikot

polityka tak mnie kręci , jak... powiedzmy... s= vt Wpływ systemów emerytalnych na efekt Laffera w krajach OECD czy to. ale nie mogłam się powstrzymać.
z cyklu "Medyczne żarciki..." na fb.




Co mowi Palikot wchodzac do rentgena?
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Prosze o zdjecie krzyza!

zdjęcia

kiedyś tego nie doceniałam. kiedyś miałam serdecznie dość. wtrącania się, dopytywania, chęci pomocy przy każdej błahostce, kręcenia nosem na pomysły własne. jako nastoletnia gówniara przeszłam sobie przez bunt z przytupem czarnego doła. jako studentka zatańczyłam z "wolnością" i poszukiwaniem najdalszej dostępnej przestrzeni.

jako matka ze stażem i żona z rozstępem i nerwem na wodzy buduję chałupę 200m od budynku X, bez ogrodzenia. ze wspólną bramą.

bo może i wolałabym, żeby to było w lesie, żeby czuć zapach sosny i jagód. bo może wolałabym nie czytać z tej podniesionej brwi i lakonicznie przeciągniętej samogłoski. może wolałabym nie wojować "na słówka" dziesięć razy dziennie. może rzeczywiście wolałabym jeszcze kilka innych rzeczy.
ale...

ale kto lepiej nauczy moje dzieci grać w siatkę? kto zrobi lepsze mielone z sałatą ze śmietaną na słodko? kto poda im bułę z masłem w brudne, styrane rowerem i piaskownicą łapska, tak żebym nie widziała (a wiem, że taka smakuje najlepiej, bo sama żarłam jak opętana w dzieciństwie)? kto będzie czekał na nas z ciepłym obiadem, kiedy wrócimy z wojaży wakacyjnych? kto bez słowa wyczyta z mojej podniesionej brwi i lakonicznie przeciągniętej samogłoski, że mi się obiad przypalił? a jak mi już nie starczy czasu czy cierpliwości, to kto mi da ten spokój ducha, że są jeszcze inne uszy, które skarg wysłuchają i są jeszcze inne ręce, które utulą żal do rodzicielki?
jest tak wiele "ale".

w okresie idealizmów nie sądziłam, że kiedykolwiek taki kompromis będzie mi tak bardzo na rękę. i że będę jeszcze dążyła do sąsiedztwa kąśliwych żarcików i maślanych oczu.
a ponoć z rodziną to najlepiej na zdjęciach się wychodzi... ja tam akurat na zdjęciach wychodzę słabo. może na szczęście :)






wyciskacz łez:



czwartek, 17 kwietnia 2014

na ząbek

fascynują mnie ultra szybkie przepisy.
jeden chwycił mnie w szpony i od tygodnie nie wypuszcza.


MUFFINKI CZEKOLADOWE

* słoiczek Nutelli (~ 280g)
* 2 jajka
* 62g mąki (!!! wiem, ale serio było napisane 62 :)

zbełtać razem i do pieca
~ 20-30 min.
~ 175 st. C


ja tam na wszelki wypadek daję łyżeczkę proszku do pieczenia, bo nie lubię marnotrawić jakiejkolwiek czekolady, a boję się, że jednak skapcieją bez tego. ale do odważnych świat i takie tam. może kiedyś, jak będę w czekoladzie się nurzać z nudów, podejmę wyzwanie.

teraz szukam przepisu na tańszą wersję super szybkiego czekoladowego łakocia.

środa, 16 kwietnia 2014

cytujemy dalej

będzie dłużej.


" - Doktorze - pani Meade zawahała się przez chwilę - a jak tam wygląda?
- O czym ty mówisz, pani Meade?
- O tym domu. Jak tam wygląda? Czy wiszą kryształowe kandelabry? I czerwone portiery pluszowe, i tuzin długich luster w złotych ramach? I czy dziewczyny...  były bardzo rozebrane...?
- Dobry Boże! - wykrzyknął doktor i zaniemówił, bo nigdy nie przypuszczał, aby ciekawość przyzwoitej kobiety mogła być tak nienasycona, gdy chodzi o jej upadłe siostrzyce.
- Jakże możesz zadawać tak nieskromne pytania? Co się z tobą dzieje? Dam ci proszek na uspokojenie.
- Nie chcę proszku! Chcę wiedzieć. Och, Boże, to jedyna w moim życiu sposobność dowiedzenia się, jak wygląda dom publiczny, a ty jesteś tak wstrętny, że mi nic nie mówisz!
- Nic nie widziałem. Byłem zbyt zawstydzony, [...] - rzekł doktor chłodno, bardziej zmartwiony niespodziewanym wejrzeniem w prawdziwe oblicze swej żony niż innymi zdarzeniami wieczora. - Ale teraz przepraszam cię bardzo, chcę spróbować zasnąć.
- No dobrze, a więc kładź się spać - odrzekła pani Meade z zawodem w głosie. Po chwili, kiedy doktor pochylił się, aby ściągnąć buty, przemówiła w ciemności weselszym tonem. - Przypuszczam, że Dolly wszystko to wyciągnęła od starego pana Merriweathera i rano mi opowie!
- Na miłość boską, pani Meade! Czy chcesz przez to powiedzieć, że przyzwoite kobiety rozmawiają między sobą o podobnych sprawach...!?
- Och, idź już spać - odrzekła pani Meade."




no, czyż to nie jest piękny, życiowy fragment? a to przecież XIX wiek i jakby nic się nie zmieniło... :)

kręci się

wstaję rano. ręka w rękę z T. zwiedzamy pomieszczenia. H. i W. wstają, więc idziemy do nich. T. klepie któreś po głowie, wchodzi na stół, ściągam ją. starsze chcą rysować, ale umowa jest, że najpierw mycie i ubieranie. jakoś im to wychodzi. kredki, kartki, wspinaczki po meblach. pasta, mydło, ciepłe spodnie. łyk wody. potłuczone kolano. kilka ciętych słów. przepychanki z bluzami, kurtkami. buty już są. papa!
... poszły do przedszkola.

T. na ręku, bo już zmęczona, śniadanie na stół. mniam. bawimy się chwilę. T. do łóżka.
... 1,5 godz. ruchu nieskrępowanych rąk.
zmyć naczynia, uprzątnąć stół. łazienka do czyszczenia, podłogi do mycia. poukładać u dzieci. kawa... zapomniałam o kawie! a jeszcze tylko 30 min. drzemki!
... wstała.

obiad gotowy w ratach, T. wisi u nogi. mniam. odkurzamy, a odkurzacz straszna rzecz, więc trochę na ręku, trochę przy nodze. sukces: dotknęła rury. chwila w książeczkach. chwila w klockach. sen.

i od nowa. zmyć naczynia, uprzątnąć stół. ogarnąć klocki i książeczki. zorganizować coś na "po przedszkolu". spakować wózek.
uff. jest 30 min. wolnego. na KAWĘ.
... wstała.

jedna noga, druga ręka. nie uciekaj. szalik, czapka. poczekaj. klucze, telefon... telefon.. gdzie telefon?... a klucze?...
jest. odpięty wózek, poszły.

winda, chodnik, światła, skrzyżowania. przedszkole.

i od początku. bluzy, kurtki, czapki, szaliki. tak, potrzymam rysunki. tylko pięć? i Ritę też potrzymam. nie jedzcie teraz jabłek, ubierzcie się. T. nie wchodź na schody. jak to chcesz siku? przecież jesteś ubrana... chodźcie już, bo się tu ugotuję...
... uff... wyszliśmy.

i jeszcze raz. skrzyżowania, światła, chodnik, winda. 

nie trzeba wskakiwać do każdej kałuży. nie kupimy sajgonek. dobry był obiad w przedszkolu? teatrzyk był? fajnie.

i znów. czapki, szaliki, kurtki, buty. mycie rąk. przegryzka. tak, włączę bajkę. sama chętnie obejrzę.
18.00. TATA! w sumie nie wiem kto się bardziej cieszy :) teraz jest łatwiej. 
kąpiel, kolacja. T. pod pachę i do spania. 
po cichu, spokojnie, cycek, przytulanie, zasypia...

... moje "pięć minut". uwielbiam. nic nie muszę. po prostu leżę i słucham... 
... H. posprzątaj kredki, będzie kolacja. W. chodź do stołu. smacznego. nie gadajcie. nie stawaj na krześle. nie chcesz żółtego sera? przecież pytałem... a, miałeś na myśli biały? nie machaj rękami, bo wylejeszzz. no, widzisz... zjedliście? to do mycia. tak, nałożę pastę. kto wybiera bajkę? ile razy można o wężu?... dobranoc. już nie gadajcie. ostatnie pytanie. tak, dam łyka wody. dobranoc... dobranoc. DOBRANOC.

od dłuższego już czasu. bez umytych zębów, bez kolacji, bez zmiany ubrań. śpię. jeszcze zanim wszystek dobytku skończy dzień. bo jutro znów:

wstaję rano. ręka w rękę z T. zwiedzamy pomieszczenia...

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

dalej

rzucam cytatami jak z rękawa ;) spieszę się kończyć, bo tyle jeszcze przede mną wyzwań, a na niczym innym się skupić nie mogę, póki nie dobrnę do ostatniej linijki. potem jeszcze film obejrzę. tylko żebym ja tyle czasu ciągiem miała, bo film chyba ze 3 godziny trwał...


"Staropanieństwo wyryło już na niej ostateczne swe piętno. Miała lat DWADZIEŚCIA PIĘĆ i na tyle wyglądała, przestała więc starać się o podniesienie swoich wdzięków."

                                             o Indii



niedziela, 13 kwietnia 2014

no i jeszcze

"Śmierć, podatki i rodzenie dzieci! Żadna z tych rzeczy nie przychodzi nigdy w porę!"

                                  Scarlett


święte słowa :)

piątek, 11 kwietnia 2014

cd.

nie mogę się powstrzymać :)



"... wydaje mi się, że kobiety potrafią wszystko na tym świecie zrobić bez męskiej pomocy - z wyjątkiem płodzenia dzieci - a Bóg mi świadkiem, że żadna rozsądna kobieta nie chciałby mieć dzieci, gdyby potrafiła tego uniknąć."

                  niezmiennie Scarlett O'Hara




no, tu bym ociupinkę polemizowała. ale tylko z drugą częścią.





i jeszcze:


"Frank, podobnie jak większość mężczyzn owych czasów,uważał, że żona powinna ufać mądrości męża, że powinna polegać bezwzględnie na jego zdaniu i wcale nie mieć własnego."




znam paru takich z naszych czasów, którzy myślą całkiem podobnie...

perełka

"... i oburzył się w duchu na kobiecą dwulicowość. Do oburzenia przyłączyło się rozczarowanie, jakie często odczuwają mężczyźni odkrywając, że kobiety także mają rozum."

                         "Przeminęło z wiatrem"
                            Frank Kennedy o Scarlett



taaa... :)

wtorek, 8 kwietnia 2014

za dużo

jest tak wiele rzeczy, których chciałabym się nauczyć.
tyle rzeczy, które chciałabym zrobić.
tyle miejsc, które bym chciała odwiedzić.
tyle rytuałów, o których marzę, żeby mi "weszły w krew", bo dzięki temu nie zauważam pracy w nie włożonej, a przyjemniej się żyje.

aż przeraża mnie myśl, że mi nie starczy na to życia, bo jedna sprawa może ciągnąć się w nieskończoność. jeden proces pociąga za sobą kolejny, a trzeba w to wpleść jeszcze pewną rutynę dnia i mieć jeszcze siły na nieirytowanie się głupstwami.
zabijam się powtarzaniem sobie w myśli: ciesz się tym, co masz. spokojniej. jeszcze wszystkiego zdążysz spróbować.

i co z tego, kiedy mi się wydaje, że mi ucieka wszystko między palcami. i boję się, że w końcu przestanę się cieszyć, bo będę czekać na kolejne. a potem na kolejne, zanim jeszcze poprzedni plan wejdzie w życie.
już wiem, że doba JEST za krótka. a spać też trzeba. ale tylko czasami.




ale cieszy mnie ten pęd. jeszcze jakiś czas temu byłam w jakimś otępieniu, wykonując mechanicznie coś tam mniej lub bardziej znaczącego.
teraz, kiedy gospodaruję się w czterech mikro kątach, nagle wyrywam się do rzeczy, o które bym się nie podejrzewała za czasów latania z wywieszonym jęzorem. i urzeczywistniam powoli pomysły sprzed lat. 
obym nigdy nie straciła zapału.

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

... bez tytułu było...

znikam czasem.
czasem, niestety, uda mi się wziąć do ręki książkę. staram się tego nie robić przed etapem "sprzątanie generalne" (bo wiosna, Wielkanoc i ogólny syf po schorowanej zimie), bo wiem, że potem będę musiała tę słabość odpokutować. ale jednak. ciężko się czasem oprzeć.

i wzięłam.
dom w strzępach, obiad byle szybko, wszystko byle szybko, byle włączyć tv gromadzie. jedna ręka ciągle przyklejona do stron. i już wiem, że dopóki nie skończę, będę improwizować z codzienną zabawą w dom.
pisząc te słowa, zerkam niespokojnie na kolejną stronę. i na zegarek. bo czasu przecież tak mało, a wstać wcześnie trzeba. a ja nie wiem, co będzie dalej i szkoda każdej minuty na cokolwiek innego.

... no, może akurat w tym przypadku wiem, co będzie, ale nie pamiętam za dobrze. podczytuję "Przeminęło z wiatrem" i jestem tak przyjemnie zaskoczona stylem, słowem, tempem, że z nowym zapałem przypominam sobie starą opowieść. czasem dobrze przeczytać pewne rzeczy "za jakiś czas" i spojrzeć z nowej perspektywy nowych doświadczeń.

mimo wszystkich późniejszych bitew porządkowo- kulinarnych ( w języku fb): lubię to.